Zdarzyło się to podczas jednej z moich samotnych przechadzek po lesie. Był wczesny ranek, Słońce dopiero rozpoczęło swoją wędrówkę po widnokręgu, ptaki śpiewały mi nad głową. Czułam się rześka, wolna i w ogóle tak jak powinien czuć się źrebak . Galopowałam właśnie spokojnie,a wiatr szumiał mi przyjemnie w grzywie, gdy nagle usłyszałam dobiegający z oddali, przepełniony bólem ryk czarnej pantery. Natychmiast pobiegłam w tamtą stronę i po paru chwilach zauważyłam ją siedzącą w krzakach. Podeszłam do niej powoli i zobaczyłam, że jest to samica z wbitą w lewą, tylną łapę ciernią. Postanowiłam jej pomóc, więc spróbowałam jej ją wyciągnąć. Kocica najwyraźniej przeczuwała moje zamiary, ponieważ nie szarpała się, ani nie próbowała zrobić mi krzywdy.Po wszystkim przedstawiła się i zaczęła chodzić za mną krok w krok. W ten oto sposób poznałam Elinor, moją przyszłą towarzyszkę i obrończynię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz